Amber siedziała sobie przy wolnym stoliku, grzebiąc widelcem w sałatce, w poszukiwaniu kurczaka. Sałatka nosiła miano "sałatki z kurczakiem", ale dupa, szukała już pięć minut i jak na razie nie natrafiła na żaden kawałek mięsa.

-To jedyna sałatka w menu.-mruknęła.-Miałam zamiar powyciągać te nieistniejące kawałki kurczaka.

-Ja pierdolę, ta pizza nie ma smaku!-wrzasnął, oburzony, patrząc się na danie.-Chuj, nie jem tego gówna!
Iiii rzucił pizzą przed siebie. Pizza niestety nie trafiła do kosza, tak jak było zamierzone, ale w dekolt jakieś gotki, która wkurwiona, rzuciła w Cameronka swoim burgerem.

-Ty dziwko, zostaw mojego brata!-Amber rzuciła w gotkę bez kurczakową sałatką.
-Bitwa na żaaarcie!-Cameron wskoczył na stół. Ha, nawet Landonek trzymał swoje spaghetti w pogotowiu.

-Wracaj do gry, dziwko!-wrzasnęła jakaś napalona Chinka, ewidentnie zazdrosna o względy, jakimi Landon darzył Aishę. I rzuciła w nią swoim sushi.
-Zostaw ją, ty... ty hołoto!-krzyknął Landon. I spaghetti wylądowało na głowie Chinki.

-Na nią!!!!-wrzasnęły napalone Azjatki. Ale nie bój nic, Landonek zawsze chroni damy w opałach! I przygotował swój muffinkowy ostrzał. Dup, dup! Ofiary były liczne, kataklizm nie do opisania słowami. To trzeba było po prostu zobaczyć.

-Za Narnię!-krzyknął. I w ten oto sposób szeregi "tych zajebistych" ruszyły na "tych lamerów". Wszelkiego rodzaju mięsiwa, napoje, ciastka czekoladowe oraz o zgrozo, frytki latały po sali.